niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 6.

Proszę każdego kto przeczyta ten rozdział o skomentowanie. 
Kolejne dni mijały mi spokojnie. Ciągłe próby z chłopakami doprowadzały mnie do szaleństwa, bo ciągle ćwiczyliśmy jedno i to samo, ale w końcu nauczyli się tego nieszczęsnego dwugodzinnego układu. Kilka dni przed wyjazdem poszłam do Paula zapytać się o szczegóły trasy, bo chłopaki jak zawsze nic nie wiedzieli. Przy okazji zapytałam się czy Roxi może pojechać z nami, ale się nie zgodził. Prosiłam go jeszcze przez kilka kolejnych dni aż do dnia przed wyjazdem, ale na nic się to nie zdało. Natomiast dziś jest ten dzień. To właśnie dzisiaj jedziemy w trasę z chłopakami. Sprawdziłam czy aby na pewno wszystko spakowałam, leczy wyglądało na to, że mam wszystko co będzie mi potrzebne. Zapięłam moją walizkę, po czym postawiłam ją obok drzwi wejściowych. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad wieszakami na kurtki. Dochodziła już 9, a chłopcy mieli przyjechać po mnie o 11. Postanowiłam, że pójdę do Roxi, bo w końcu mamy się nie zobaczyć przez następne dwa i pół miesiąca.  Idąc do jej pokoju kilka razy potknęłam się o własne nogi, ponieważ tak bardzo stresuję się tym wyjazdem. Zapukałam lekko do drzwi, po czym nacisnęłam klamkę. Gdy drzwi się uchyliły zobaczyłam moją przyjaciółkę czytającą 50 twarzy Greya. Ahhh.. Ten mój zbok. Pomyślałam i weszłam do jej pokoju. Dziewczyna była tak zaczytana, że nawet mnie nie zauważyła, więc postanowiłam zrobić jej małego psikusa. Po cichu podeszłam do jej łóżka, a potem się na nią rzuciłam. Moja przyjaciółka spadła z łóżka, a jej książka poleciała na drugą stronę pokoju.
-Ness! Ja cię Kiedyś zabiję, potem poćwiartuję, a na koniec zakopię w błocie! – Krzyknęła zdenerwowana Roxi.
-Też cię kocham misiaczku – Wystawiłam jej język – Ale teraz będziesz miała spokój przez ponad dwa miesiące, więc ciesz się póki możesz – Powiedziałam smutno i usiadłam na jej łóżku.
-Ja też będę tęsknić i będzie mi brakowało tych naszych wygłupów, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! No bo w końcu spotkamy się za te dwa miesiące i będziemy razem studiować i będzie mega, mega, mega super! – Powiedziała z wielkim bananem na ustach.
-Wiesz… Chyba masz racje
-Ja zawsze mam racje moja droga.
Siedziałyśmy tak i rozmawiałyśmy, aż usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Obi spojrzałyśmy na zegarek, który stał na szafce nocnej mojej przyjaciółki. O rany już 10:57! Szybko, prawie biegiem wyszłyśmy z pokoju. Roxi Pobiegła otworzyć drzwi, a ja do swojego pokoju po telefon i ładowarkę, ponieważ podłączyłam go do ładowania żebym jak coś miała co robić podczas podróży. Szybko spojrzałam w lusterko, które stało na moim biurku. Poprawiłam włosy i wyszłam z pokoju. W przedpokoju zobaczyłam Lou i Roxi która nie mgła się wysłowić. Norma…
-Cześć Lou! – Powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek na przywitanie.
-Cześć Ness! To jak gotowa zobaczyć wielki świat? – Zapytał.
-A mogę powiedzieć nie?
-Nie – uśmiechnął się.
-W takim razie na pewno nie! – Powiedziałam, a chłopak się zaśmiał.
-Przykro mi, ale nie masz wyboru – Powiedział i wziął moją walizkę.
Zaczęłam żegnać się z Roxi, co zajęło nam około 10 minut. Moja przyjaciółka prawie płakała i mi też cisnęły się łzy do oczu, ale cieszyła mnie myśl, że ją jeszcze zobaczę i nie wyjeżdżam na zawsze. Po długim pożegnaniu razem z Lou wyszliśmy przed budynek w którym mieszkam. Przed blokiem zobaczyłam autobus którym mieliśmy pojechać na lotnisko. Nie wiem gdzie lecimy, bo chłopcy nie chcieli mi powiedzieć, ale niedługo się dowiem. Tommo poszedł zapakować moją walizkę, a ja udałam się do busa. Weszłam do środka i zobaczyłam pozostałą czwórkę. Przywitałam się z nimi buziakiem w policzek i zajęłam miejsce między Niallem a Zaynem. Blondyn robił coś na swoim telefonie, więc mu go wyrwałam i zaczęłam odpisywać na twitty  jego fanek. Niestety gdy chciałam odpowiedzieć na pytania „Co robisz Niall?” Ktoś… czyli Niall zabrał mi telefon.
-Ej!!! Ja się bawiłam – Udałam oburzoną.
-Ale to mój telefon, więc baw się swoim – Powiedział i wystawił mi język.
I tak zaczęła się nasza 10 minutowa kłótnia, którą w końcu przerwał Liam, bo dojechaliśmy na lotnisko. Chłopaki wyszli pierwsi i wtedy usłyszałam pisk… Pisk którego nikt normalny nie jest wstanie znieść. Wyszłam zaraz za Hazzą który wychodził ostatni i od razu chwyciłam go za ramię, bo bałam się, że się gdzieś w tym tłumie zgubię. Loczek ostawił mnie do wejścia i czekałam na nich razem z jednym z ich ochroniarzy. Po kilkunastu minutach chłopcy skończyli rozdawać autografy i robić sobie zdjęcia z dziewczynami. Dołączyli do nas i udaliśmy się do Sali odlotów, a po kilku minutach siedzieliśmy w samolocie wynajętym specjalnie dla One Direction. Nie powiem. Był piękny. Siedzenia nie były poustawiane normalnie tylko tak jakby dookoła. Usiadłam na sofie na której zmieszczą się ze 4 osoby. Obok mnie usiadł Hazz, a po drugiej stronie Zayn. Niall i Liam osiedli na siedzeniach obok nas. Stewardessa poprosiła o zapięcie pasów, ponieważ za chwilkę startujemy. Gdy samolot ruszył odruchowo złapałam rękę Harrego.
-Boisz się latać? – szepnął mi do ucha, a ja pokiwałam głową. – Spokojnie, jak zginiemy to wszyscy. Przyjemniej nie biedzisz sama.
-I to miało mnie pocieszyć? – Zapytałam jeszcze bardziej się denerwując.
-A nie pocieszyło?
-Głupi jesteś wiesz? – Powiedziałam gdy puściłam jego rękę, ponieważ lekkie turbulencje się skończyły. – Chłopaki to powiecie mi w końcu gdzie macie pierwszy koncert?
-Nie! - krzyknęli równo.
Dobra jak nie chcą po dobroci, to sprawdzę na Internecie. W Google wpisałam „Where we are tour” i po chwili znalazłam. Dziś chłopcy mają koncert w Paryżu, a jutro w Dusseldorfie.
-Serio? Paryż? I o to było tyle hałasu? – Zapytałam. – Już myślałam, że gdzieś w Chinach czy coś.
-Skąd to wiesz? – Zapytał Niall.
-Wiesz… W przeciwieństwie do was to umiem korzystać z Internetu. – Pomachałam mu tabletem przed nosem.
-Chłopaki stwierdzam, że jesteśmy debilami!
-Zgadzam się z tobą Zayn! – Krzyknęłam i zaczęłam się lekko śmiać. - Jesteście debilami.
Reszta drogi minęła nam rozmowie na temat trasy. Okazało się, że po Francji mają dwa koncerty w Niemczech, a potem lecimy do Włoch. Z Rzymu do Chin, a potem mamy dzień wolnego na zwiedzanie. Reszty mi nie powiedzieli, bo niby im się nie chciało, ale i tak wiem, że po prostu nie pamiętali. Po ponad godzinie rozmów, śmiechów i wygłupów byliśmy w Paryżu. Na lotnisku przywitały nas wrzeszczące fanki. Jezu jak oni to wytrzymują? Zapytałam sama siebie i z jednym z ochroniarzy ruszyłam do busa, który czekał na nas przed wejściem na lotnisko. Weszłam do środka i czekałam na chłopaków. Po około 30 minutach zjawiły się nasze gwiazdy. Wszyscy rozsiedli się w wielkim autobusie, a po chwili ruszyliśmy do hotelu. Byłam zmęczona jak nigdy, ale musiał wytrzymać jeszcze chwilkę. Droga do tymczasowego mieszkania zajęłam nam może 10 minut. Od razu udaliśmy się do recepcji, gdzie dano nam klucze do pokoi. Mamy do swojej dyspozycji całe 15 (czyli ostatnie) piętro. Jest tam akurat 6 pokoi, więc bez problemu się pomieścimy. Biegiem ruszyliśmy do windy. Liam wcisnął odpowiedni guzik i po około minucie byliśmy na miejscu. Wszyscy pobiegli do odpowiednich pokoi weszli do środka. Mój pokój, był beżowy z czarnymi dodatkami. Bardzo mi się podobał i trochę szkoda, że śpimy tu jedną noc. Od razu rzuciłam się na łóżko i próbowałam zasnąć, ale ktoś zapukał do drzwi.
-Obsługa – Usłyszałam męski głos, więc powoli wstałam z łóżka i poszłam otworzyć. – Dzień dobry. Oto pani walizka.
-Dziękuję. – Powiedziałam, wzięłam moją walizkę i zamknęłam drzwi.
Podeszłam do fotelu na którym usiadłam i utworzyłam walizkę. Wyciągnęłam z niej ciuchy w których pójdę na koncert i poszłam do łazienki. Wzięłam odprężający prysznic, a przy okazji umyłam głowę. Wyszłam z kabiny prysznicowej, owinęłam się ręcznikiem, a na głowie zrobiłam tak zwany turban. Wolnym krokiem podeszłam do zaparowanego lustra. Zmyłam makijaż który zrobiłam rano i zrobiłam nowy, który był bardziej wyrazisty. Gdy skończyłam ubrałam się w ciuchy, które przyszykowałam wcześniej i zaczęłam suszyć włosy. Kiedy była gotowa wyszłam z łazienki, a gdy weszłam do pokoju przeraziłam się. Na łóżku zobaczyłam chłopaków którzy rzucali się jak jacyś debile. Jezu z kim ja żyję?!
-Ej Idioci ogar! – Krzyknęłam, a wszystkie głowy spojrzały na mnie.
-Jezu nie strasz nas tak! – Krzyknął Niall, teatralnie łapiąc się za serce.
-Ja was straszę?! To wy mi skaczecie po łóżku jak Jacuś wariaci, a nie ja wam…
-Oj tam cii… My się tylko grzecznie bawimy, a po za tym to przyszliśmy ci powiedzieć, że zaraz musimy jechać.  – Powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Lou.
-Czyli nie ma szans żebym się wyspała?
-Przykro nam, ale nie, a teraz wszyscy ruszać tyłki i marsz na dół, bo auto już na nas czeka. – Powiedział Liam, a wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ruszyli do windy.
-A tak w ogóle to ile ludzi mieści stadion na którym gracie? – Zapytałam gdy siedzieliśmy już w aucie.
-Około 81 tysięcy miejsc. – O kurwa… Mój układ obejrzy 80 tysięcy ludzi?!
-WOW! No nie powiem to dużo.
-Przyzwyczaisz się. – Zaśmiał się Hazz.
Droga minęła dosyć szybko, bo po 15 minutach byliśmy na miejscu. Piątka chłopaków wysiadła z auta, a ja zaraz za nimi. Ochroniarz zaprowadził nas do garderoby chłopaków. Pokazał nam że obok jest makijażystka i za 10 minutach chłopcy mają do niej pójść. Weszliśmy do orderowy i rozsiedliśmy się na fotelach. Kurcze.. Miałam zadzwonić do Roxi! Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer do mojej przyjaciółki.
-Do kogo dzwonisz? – Zapytał Zaza.
-Do Roxi – Odpowiedziałam, a oczy bruneta rozbłysły. Ciekawe…
Dziewczyna odebrała po kilku sygnałach.
-Cześć Czika! – Powiedziałam po Polsku, a chłopcy spojrzeli na mnie jak na ufoludka.
-No hej i tak tam w Paryżu?
-Póki co jest super, ale raczej sobie nie pozwiedzam, bo już jutro mamy kolejny koncert.
-No wiem i ci współczuję, bo Paryż jest piękny.
-Zgadzam się, ale co zrobisz? Takie życie. – Zaśmiałam się, a chłopcy nadal się na mnie dziwnie patrzyli. – Co tam u ciebie?
-Dobrze, ale trochę pusto bez ciebie. Wiesz… Nasze mieszkanie jest dosyć duże.
-Spokojnie. Jeszcze tylko dwa miesiące, ale już tęsknie.
-Ness. Musimy iść – Powiedział Liam.
-Ok. Amm.. Roxi muszę kończyć, bo muszę iść z chłopakami do ich makijażystki. Paa!
-No dobra. To do później, albo jutra. – Powiedziała i rozłączyła się.
-Po jakiemu to było? – Zapytał Hazz.
-Po Polsku! – Krzyknął Niall.
-No dokładnie.
-Skąd znasz polski? – Zapytał Liam.
-Mieszkałam tam i przyjechałam tu na studia.
-Aahaaa. – Powiedzieli wszyscy i ruszyli w stronę wyjścia. Wyszliśmy z garderoby i weszliśmy do drzwi obok. – Cześć Lou! – krzyknęli wszyscy i poszli przywitać się z dziewczyną. – Więc to jest Vanessa. Nasz choreografka – powiedział Liam, a Lou podeszła do mnie i mnie przytuliła. Nie powiem zdziwił mnie jej gest, ale go odwzajemniłam.
-Jestem Lou. – Uśmiechnęła się.
-A ja Vanessa, ale mów mi Ness.
-Ty naprawdę nauczyłaś ich tańczyć? – Zapytała.
-Tak, ale muszę to przyznać… Gorszych tancerzy w życiu nie widziałam.  
-Wiem o czym mówisz – zaśmiała się – Dobra chłopaki po kolei na fotel, a potem na próbę dźwięku, bo jest już 15, a o 16 zaczynają wpuszczać na stadion. 
-Dobra to wy idźcie się ogarnąć, a ja zadzwonię do mojej mamy. - Powiedziałam po czym wybrałam odpowiedni numer. Po kilku sygnałach odebrała. 
-Cześć mamo! - Przywitałam się.
-Cześć córcia! Jak tam w szkole. - Zapytała.
-Właśnie dzwonię w tej sprawie... Hmmm jakby ci to powiedzieć... W tym roku nie chodzę do szkoły. - Powiedziałam szybko.
-Co?!
-No bo chodzi o to, że się dostałam, ale na przesłuchaniach takie jeden bardzo sławny zespół szukał choreografa i wybrali mnie... I aktualnie jestem w Paryżu. - Ostatnie zdanie powiedział trochę ciszej, ale tak że usłyszała. 
-Gdzie jesteś?! W jakim Paryżu?! - Krzyknęła.
-Znasz zespół One Direction? Jestem z nimi w trasie, ale spokojnie w następnym roku zaczynam od drugiego roku studiów, więc będzie dobrze.
-Jakie dobrze?! Ty miałaś jechać się tam kształcić, a nie jeździć po świecie z jakimiś chłopakami.
-Ale ja chcę to robić, bo to mnie wybrali jako najlepszą. A jeśli coś ci nie pasuje to po prostu do mnie nie dzwoń.  - Powiedziałam i rozłączyłam się. Postanowiłam, że zadzwonię do chłopaków, bo chyba z tydzień z nimi nie gadałam. 
-Cześć Alan! - Powiedziałam gdy chłopak odebrał.
-O nasza Czika dzwoni! Dan chodź tu! - Krzyknął.
-Ness! - Usłyszałam. 
-Cześć chłopaki! Co tam u was?
-Po staremu... A u ciebie?
-W sumie dobrze, wiecie... Jestem w Paryżu, jutro będę w Niemczech, a potem jeszcze dzień indziej. 
-Jak to?
-Pamiętacie One Direction?
-No tak. - Powiedzieli równo.
-No więc jestem z nimi w trasie. - Powiedziałam.
-Co?! 
-Gówno!
-Jak co jesteś z tymi pedałami w trasie?!
-Ej nie wyzywaj ich są spoko i nie są rozwydrzonymi gwiazdkami.
-Niech Ci będzie.
- Ness! Chodzi! Idziemy na próbę dźwięku!- Krzyknął Niall.
-Chłopaki muszę kończyć. Na razie! - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Wyszłam razem z całym 1D z "salonu kosmetycznego" ruszyłam za nimi na scenę. Wow... Ten stadion jest wielki... Stanęłam jeszcze przed wejściem na scenę, a chłopcy poszli dalej. Podczas piosenek ćwiczyli przy okazji wymyślony prze zemnie układ.  Po prawie godzinie prób, musieli wracać za kulisy, ponieważ nadszedł czas wpuszczania ludzi. Przez bite cztery godziny siedzieliśmy i się wygłupialiśmy jak jacyś debile, w sumie gorzej i wybieraliśmy ciuchy w których dzisiaj wystąpi One Direction. Równo o 20 chłopcy weszli na scenę i zaczęli pokaz. Nie powiem szło im całkiem dobrze. Ludzie na widowni bili brawo, a ja się do nich dołączyłam. Nagle stało się coś czego się nie spodziewałam...

____________________________
Wiem... Wiem... Wiem... Zawaliłam po całości, ale nie miałam głowy do pisania bloga. :(
Przepraszam was, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale miałam jakąś blokadę... Obiecuję wam, że od teraz będę starała się dodawać rozdziały jak najczęściej.  Nie będę się jakoś bardzo tłumaczyć, bo nawet nie wiem jak. :(
Mam tylko nadzieję, że rozdział się wam spodoba. :) Do następnego. :*

Czytasz = Komentujesz!


2 komentarze:

  1. JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ NA TAKIM MOMENCIE?! WIESZ, ŻE TO JEST KARALNE? :D
    A co do rozdziału jest fajny i przyjemnie się go czyta :) Mam nadzieję, że kolejny w drodze :) Lubię to opowiadanie i to bardzo :) So...pisz, pisz i pisz :D <3

    OdpowiedzUsuń