poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 10.

Rozdział 10.
Święta minęły mi można powiedzieć bardzo dobrze. Przyjechała moja ciocia z Krakowa, razem z jej mężem i moimi dwiema kuzynkami. Byli też oczywiście moi dziadkowie. Ze strony mamy i ze strony taty… Tęskniłam za nim, ale życie takie jest i trzeba iść dalej. Moje kuzynki oczywiście dowiedziały się z Internetu, że znam 1D i nie obyło się bez dzwonienia do chłopaków. Nie powiem śmiesznie to wyglądało, bo dzwoniłam do każdego z nich po kolei, a i tak za każdym razem dziewczyny nie mogły wydobyć z siebie ani słowa co mnie bardzo rozbawiało. Oczywiście do Louisa dzwoniłyśmy dwudziestego czwartego grudnia. Ale i tak mówienie najbardziej im nie szło przy Harrym. No tak co się dziwić… W końcu to nasz kochany i słodki Hazzuś. Dzisiaj jest dwudziesty siódmy co oznacza, że cała rodzinka. Wyjeżdża.. Nareszcie. Kocham ich, ale mam już ich dość… Spędziłam z nimi 5 dni, a to jak na naszą rodzinę naprawdę dużo. Nie wiem czemu, ale nigdy jakoś tak długo nie mogliśmy ze sobą wytrzymać. Pożegnałam się z ciocią, moimi kuzynkami oraz dziadkami. Wszyscy wsiedli do swoich aut i odjechali. Razem z mamą wróciłyśmy do domu i chwilę porozmawiałyśmy. Później umówiłam się na spotkanie z chłopakami, bo w końcu to mój ostatni dzień w Polsce a jutro o ósmej mam samolot do Londynu. I tak ja zawsze z chłopakami rozmawiałam o wszystkim i o niczym. Niestety nie wiem kiedy znów się z nimi zobaczę, ale tym razem na pewno to oni przyjadą do mnie do Londynu. W domu po długim pożegnaniu byłam o 21. Od razu poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.
***
Następnego dnia obudził mnie budzik, który był ustawiony na 6:30. Szybko wstałam z łóżka i ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy. Oczywiście ubrałam też bluzę Nialla. Gdy byłam gotowa dochodziła siódma. Dopakowałam moją walizkę i udałam się do kuchni, w której była moja mama. Pogadałam z nią chwilkę jedząc pyszne śniadanko. Dwadzieścia minut później siedziałam w taksówce i jechałam na lotnisko. Niestety Roxi nie leciała dzisiejszym lotem, bo sylwestra postanowiła spędzić w Polsce, więc do Londynu wraca dopiero 3 stycznia. Gdy byłam na miejscu, wysiadłam z taksówki i udałam się do Sali odlotów. Po niedługim czasie siedziałam na swoim miejscu w samolocie, więc z torebki wyciągnęłam słuchawki i włączyłam muzykę, dzięki której podróż nie dłużyła się i trochę po ponad dwóch godzinach byłam na lotnisku w Londynie. Wzięłam swoją walizkę i wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki po czym podałam ulicę na którą chciałam jechać. Po długich 40 minutach byłam w domu. Jechałam tak długo, bo były mega korki. Weszłam do swojego mieszkania i od razu walizkę do swojego pokoju. Stwierdziłam, że rozpakuję się jutro, bo dzisiaj mi się nie chce. Z szafy wyciągnęłam jakieś normalne ciuchy i się przebrałam.  Z tego co wiem, to Zayn i Liam przylatują dzisiaj, a reszta dopiero jutro. Niestety chłopaki samoloty mają na godziny wieczorne więc się raczej dzisiaj nie spotkam. Nie wiedząc co z sobą zrobić, po prostu położyłam się na łóżko i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. A naprawdę potrzebowałam snu. Te całe święta mnie wykończyły.
***
Nagle poczułam jak coś, a raczej ktoś skacze po moim łóżku. Nie powiem… Zdenerwowałam się, bo spokojnie sobie spałam a jakiś intruz mi w tym przeszkodził..
-Kimkolwiek jesteś idź sobie. – Powiedziałam bardziej wtulając się w kołdrę, ale nikt nie odpowiedział, a skakanie ustało. Pomyślałam, że ktoś dał sobie spokój i odszedł, ale po kilku minutach poczułam na mojej głowie. zimną ciecz. Od razu podniosłam się do pozycji stojącej i wzrokiem zabójcy patrzyłam na niechcianych gości. Jakiś metr ode mnie stał Zayn z Wiadrem, a za nim śmiejący się Liam.  – Zayn! Jesteś martwy! – Krzyknęłam i ruszyłam w pogoń za mulatem
Goniłam go z dobre 10 min, ale gdy go dorwałam to wskoczyłam mu na plecy i zaczęłam czochrać jego włosy, przy czym oczywiście się śmiałam. Gdy skończyłam moją robotę zeszłam z mojego przyjaciela i spojrzałam na niego. Jego oczy były wypełnione złością. Jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i niespodziewanie zaczął mnie czochrać. No tak mogłam się tego spodziewać. Chciałam uciec, ale chłopak złapał mnie drugą ręką i nie miałam jak. Zaczęłam krzyczeć i się śmiać na zmianę.
-Dobra koniec tego! – Krzyknął zirytowany Liam. Oboje spojrzeliśmy na niego. – Ogarnęliście się już? – Zapytał.
-Tak Daddy – Odpowiedziałam śmiejąc się. – A tak w ogóle to co wy tu robicie? – Zapytałam poprawiając włosy. 
-No jak to co… Odwiedzamy Cię, przecież jest dopiero 20. – Odpowiedział mi Zayn.
-Dopiero? Myślałam, że już dzisiaj nie przyjdziecie.
-Ale wyspaliśmy się samolocie, w sumie ja się wyspałem nie wiem jak Zaza.
-Ja też, bo co można robić samemu w samolocie? Tylko spać – Zaśmiał się mulat.
-Dobra to skoro już mnie nawiedziliście, to może powiecie co chcecie robić?
-Wiedzieliśmy, że o to zapytasz, więc po drodze do ciebie wymyśliliśmy noc horrorów. Co ty na to? – Zapytał Liam.
-Dobra to wy coś wybierzcie, a ja pójdę zrobić popcorn. – Powiedziałam i ruszyłam do kuchni.
Wzięłam paczkę popcornu i wsadziłam ją do mikrofalówki. Po niecałych dwóch minutach jedzonko było gotowe, więc wsypałam je do miski i wróciłam do salonu. Chłopcy siedzieli spokojnie na kanapie. Usiadłam między nimi, a na swoich kolanach położyłam popcorn do którego moi przyjaciele od razu się dopadli. Wzięłam jeszcze pilota i nacisnęłam przycisk „play”. Okazało się, że wybrali obecność, czyli film, który oglądałam już kilka razy, ale nadal się go trochę boję. Podczas trwania seansu przytulałam się raz do Zayna, a raz do Liama. Po niecałych dwóch godzinach film się skończył, ale postanowiliśmy obejrzeć jeszcze jeden film. Tylko, że tym razem to ja wybierałam. Postanowiłam, że teraz obejrzymy komedię, więc włączyłam straszny film 4. Przez cały czas śmialiśmy się jak jacyś idioci, a w dodatku trochę głośno, przez co przyszła do nas sąsiadka i kazała się nam uciszyć. Po filmie dochodziła prawie 12 w nocy, co oznaczało, że nigdzie o tej porze chłopców nie puszczę. Zayn poszedł do sypialni Roxi, a Liam został na kanapie. Przyniosłam mu tylko jakiś koc i poduszkę. Pożegnałam się z moimi przyjaciółmi i udałam się do swojego pokoju. Jutro rano przyjeżdża Niall, przez co jestem zmuszona do wstania o 9 rano. Nie dadzą się wyspać źli ludzie. Poszłam do łazienki, wziąć szybki prysznic. Gdy się ogarnęłam wróciłam do mojego kochanego łóżeczka, a po chwili zasnęłam.
***
Gdy się obudziłam w domu było dziwnie cicho. Wstałam z łóżka po czym się ubrałam. Wyszłam z mojego pokoju i od razu udałam się do pokoju mojej przyjaciółki, w którym powinien znajdować się Zayn. Weszłam do środka i zobaczyłam śpiącego chłopaka. Wspomniałam, że dochodzi 10, a Niall ma przylecieć o 10:45? Nie? To właśnie wspominam.
-Zayn! – Krzyknęłam tak głośno, że usłyszałam głośne Ałł które dochodziło z salonu. Następny śpioch… - Wstawać chłopaki! Za jakieś 40 minut w Londynie będzie Niall! – Ponownie krzyknęłam i pobiegłam do łazienki.
Zrobiłam lekki makijaż i przebrałam się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami i po jakiś 15 minutach pobiegłam do salonu.
-Gotowi? – Zapytałam, a moi przyjaciele pokiwali tylko głowami.
Wyszliśmy z mojego mieszkania i wsiedliśmy do auta którym wczoraj przyjechali chłopcy.  Po około 20 minutach byliśmy na lotnisku i czekaliśmy na farbowanego blondyna. Z tego co wiemy to samolot z Dublina już wylądował, więc myślę, że Niall niedługo się pojawi. Nie myliłam się. Kilka minut później moim oczom ukazała się blond czupryna. Podeszliśmy do niego  i się z nim przywitaliśmy. Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut, po czym wróciliśmy do auta i udaliśmy się do domu One Direction. Całą podróż rozmawialiśmy jak największe plotkary. Nie wiem czemu, ale za naszym blondaskiem stęskniłam się najbardziej. Może dlatego, że z nim mam najlepsze relacje? Po drodze mój blond przyjaciel ciągle marudził, że jest głody i, że mamy zajechać do Nandos, ale wszyscy byliśmy nieugięci i doprowadziliśmy do tego, że nasz głodomór zje dopiero jak będziemy w domu, czyli za jakieś pięć minut. W miedzy czasie jak zawsze narzekał, ale trudno. Musiał wytrzymać. Gdy przyjechaliśmy, Niall pobiegł do kuchni, a my udaliśmy się do salonu. Włączyliśmy TV i zaczęliśmy oglądać. Niestety nic ciekawego nie było. Nagle usłyszeliśmy dźwięk telefonu. Jak się chwilę później okazała telefonu należącego do Liama.
-Halo? No cześć. Serio? No dobra to widzimy się rano. No cześć.
-I co kto dzwonił? – Zapytał Zayn.
-Louis. Powiedział, że Harry będzie dzisiaj około trzeciej w nocy, a on około czwartej i, że mamy po nich nie jechać.
-Uff! To dobrze, bo raczej bym nie wstała. – Zaśmiałam się, a reszta ze mną.
-Dobra to co robimy? – Zapytał Nialler.
-To może chodźmy na basen? – Zaproponował Liam.
- Dobra, ale musicie podwieś mnie do domu, bo muszę się ogarnąć.
-Ok. Tylko się ogarniemy i jedziemy do ciebie – Powiedział blondyn, a po chwili zostałam sama w pokoju.
Chłopcy zeszli do mnie z powrotem po około 10 minutach i tak jak powiedzieli, wsiedliśmy w ich auto i po chwili byliśmy w moim domu. Szybko pobiegłam do swojego pokoju i ubrałam na siebie strój kąpielowy, a na niego jakieś w miarę ogarnięte ciuchy. Szybko zbiegłam po schodach i wróciłam z powrotem do auta. Na zamkniętym basenie byliśmy po kilkunastu minutach. Na basenie było Super. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak małe dzieci, ale co zrobić. Oni wszyscy mają mózgi pięciolatków. Minęło kolka godzin zanim postanowiliśmy wrócić do domu, więc byliśmy w nim przed 16. Później cały dzień się leniliśmy. Chłopcy odwieźli mnie do domu. Wykąpałam się i położyłam spać, a ponieważ byłam zmęczona całym dniem po chwili zasnęłam.
***
Następnego dnia obudziłam się, bo poczułam smród spalenizny. Szybko pobiegłam do kuchni gdzie zastałam Harrego, Louisa, Liama, i Nialla. Nie było tylko Zayna. Ciekawe gdzie go wcięło. No nie ważne.
-Co tu się Kurwa dzieje?! – Krzyknęłam gdy zobaczyłam dym.
- Ness! – Krzyknęli i przytulili mnie, ale ja ich odepchnęłam.
-Jak posprzątacie to się z wami przywitam. – Powiedziałam i podeszłam do lodówki z której wyciągnęłam sobie jogurt. Z szuflady wyciągnęłam łyżeczkę.
Poszłam do salonu gdzie włączyłam telewizor i zaczęłam jeść moje śniadanie. Chłopcy sprzątali prawie godzinę, ale to dobrze, bo przynajmniej będę miała czystą kuchnie.  
-I co były trze tak brudzić? – Zapytałam gdy weszli do salonu.
-Przepraszamy, ale chcieliśmy Ci zrobić śniadanko i nie wyszło – Powiedzieli smutno.
-Wybaczam wam a teraz… Louis Harry do mnie! – Krzyknęłam, a oni stanęli przede mną. Przywitałam się z nimi, bo jednak trochę ich nie widziałam. – To co jutro wielka impreza?
-No nie taka wilka tylko kilku znajomych – Odpowiedział Liam.
-Dobra to o której mam być?
-Tak na 19, reszta będzie o 20, ale jeszcze Cię wykorzystamy. – Powiedział Niall.
-Ok.
-Dobra my lecimy bo Paul załatwił nam jeszcze na dzisiaj jeden wywiad. – Uśmiechną się Liam.

Chłopcy się ze mną pożegnali i po chwili wyszli. Postanowiłam się ogarnąć, więc wzięłam prysznic i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki. Postanowiłam, że spotkam się z Lili, bo nie widziałam się z nią już trochę długo. Wykręciłam numer do dziewczyny, a ta po chwili odebrała. Zapytałam czy nie ma się ochoty teraz spotkać. Powiedziała, że bardzo chętnie i żebyśmy się spotkały w starbucks. Odpowiedziałam, że spoko i  że widzimy się za 20 minut. Ubrałam się i wyszłam z domu. Gdy Lili mnie zobaczyła była mega szczęśliwa ja z resztą też. Zamówiłyśmy sobie kawę i zaczęłyśmy rozmawiać o szkole i o tym jak było z trasie z chłopakami. Dziewczyna nadal nie wierzyła, że nadal mam z nimi kontakt, mimo tego , że kilka razy tłumaczyłam jej, że tak prywatnie to naprawdę zwykli chłopcy. Po około dwóch godzinach gadania bez sensu postanowiłyśmy iść na zakupy. Kupiłam dwie bluzki i jeansy. To i tak mało zważywszy na to, że chodziłyśmy po sklepach chyba do 21. Przynajmniej mam tu jakąś koleżankę, bo Roxi nie ma, a z chłopakami też cały dzień siedzieć nie będę. W domu byłam koło 22. Od razu poszłam się wykąpać, po czym poszłam do swojego pokoju i położyłam się, a po chwili zasnęłam. 
_________________________
Tak wiem zawaliłam, ale nie miałam po prostu weny, a nie chciałam pisać nic na siłę. Ten rozdział był napisany już dawno bo mam kilka do przodu, ale coś mi nie pasowało tylko nie wiedziałam co. Dzisiaj go w końcu poprawiłam i jest! I wiem, że nie było go strasz nie długo dlatego bardzo was przepraszam, ale na prawdę nie wiem co się ze mną działo. Ile razy siadłam tyle razy nie wiedziałam co napisać. ;/ Jeszcze raz PRZEPRASZAM! <3
Dobra, bo się rozpiszę i nie będzie się wam tego chciało czytać. W każdym razie rozdział już jest, wiec miłego czytania i czekajcie na następny! :D
PS. Zaczęłam pisać nowego Bloga, ale tym razem o Louisie. I za jakieś dwa trzy tygodnie podam wam do niego link ;)
Jeszcze raz miłego czytania! ; *

Czytasz = Komentujesz!

piątek, 13 marca 2015

Rozdział 9.

O Kurwa… Ale będzie zabawa! Hahahahah…
Spojrzałam na przerażoną twarz naszego blondaska. Jego mina mówiła. „Liam… Zajebie Cię!” Zaśmiałam się pod nosem, ale tak aby nikt nie usłyszał.
-Czemu ja? – Zapytał Nialler.
-Bo ja tak chcę – Odpowiedział nasz Daddy.
-Ale ja nie chcę…
-Dawaj mój ty Horanku, ja nie mam nic przeciwko. – Zaśmiałam się. Gdybym nie była pijana pewnie bym protestowała czy coś, ale alkohol zmienia człowieka.
-Ale ja mam… Nie jestem jeszcze aż tak pijany. – Odpowiedział.
-Dobra… Zayn idź po wódkę! – Krzyknął Liam. 
Zan już wstawał, ale postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce, więc wstałam podeszłam do farbowanego i po prostu go pocałowałam, bo byśmy się w to bawili Bóg wie ile.
Niall opierał się o ścianę i miał wyprostowane nogi, więc usiadłam na niego okrakiem i konturowałam zadanie które miał wykonać chłopak. Po kilkunastu sekundach oderwałam się i usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Wszyscy w pokoju grubili głośne „Uuuu…” przez co blondyn się zaczerwienił. Po niedługiej chwili jarania się naszych przyjaciół zaczęliśmy dalej grać w butelkę…
***

Następnego dnia obudziłam się w dobrze już mi znanym pokoju Nialla. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam blondyna, który jeszcze smacznie spał. Postanowiłam wstać, więc lekko się podniosłam, ale poczułam mocny, ból głowy przez co opadłam z powrotem na poduszki. Złapałam się za głowę i zamknęłam oczy. Zaczęłam myśleć o czymś przyjemnym, aby nie odczuwać tego tam mocno, ale nic to nie dało. Ból rozsadzał moją czaszkę, a ja się zastanawiałam czy naprawdę  aż tak dużo wypiłam. Chociaż nie zdziwię się jeżeli znowu zabalowałam, bo nie pamiętam nic od pocałunku z Niallem. Zaraz… Co?! Boże.. Nie wierzę…  Znowu się z nim całowałam, co jest z nami nie tak? Ciągnie nas do siebie i nawet Liam to zauważył, bo z trasie zapytał się czy jesteśmy razem, ale ja go wyśmiałam. Dobra nie ma co o tym tak myśleć. Co będzie to będzie… Wstałam z łóżka cały czas trzymając się za głowę i po woli udałam się do drzwi. Nacisnęłam na klamkę po czym wyszłam z pokoju. Wolnym krokiem zaczęłam iść stronę kuchni. Kiedy byłam na schodach usłyszałam śmiechy dochodzące z pomieszczenia do którego szłam. Weszłam do środka i zobaczyłam Liama, Zayna i Louisa. Wszyscy szeroko się uśmiechnęli gdy mnie zobaczyli, ale nie zwróciłam na to uwagi i usiadłam obok Louisa. Oparłam ręce o stół i złapałam się za głowę. Po chwili przede mną znalazły się tabletki przeciwbólowe oraz szklanka wody. Cicho podziękowałam mojemu zbawcy, czyli Liamowi i zażyłam lekarstwo. Minęło kilka minut zanim ból minął całkowicie, ale na szczęście było dobrze. Zaczęłam rozmowę z chłopakami na temat wczorajszej nocy. Oczywiście nie obyło się bez wielkiej sensacji podczas grana w butelkę czyli pocałunku mojego i Nialla. Nie wiem czemu oni wszyscy się tak tym jarają, ale co mnie to. Po jakiś trzydziestu minutach w kuchni siedzieli wszyscy. Jedliśmy śniadanie które przyszykował Zayn i o dziwo nikt się nie otruł. Po śniadaniu poprosiłam Nialla żeby dał mi jakieś swoje dresy na co chłopak od razu  się zgodził. Oboje poszliśmy na górę. Gdy byliśmy na schodach usłyszeliśmy krzyk Louisa żebyśmy się zabezpieczyli nie byli zbyt głośno oraz śmiech pozostałych. Razem z blondynem uderzyliśmy się w czoło przez co oboje się zaśmialiśmy i ruszyliśmy dalej do pokoju chłopaka. Kiedy byliśmy na miejscu Niall podszedł do szafy i wyciągnął z niej Spodnie dresowe i bluzę którą uwielbiałam, bo miał ją w trasie i zawsze mu ją zabierałam. Ładnie podziękowałam i Poszłam do łazienki aby trochę się od świeżyć. Wzięłam szybki prysznic po czym się ubrałam i zmyłam wczorajszy makijaż. Wyszłam z łazienki. W pokoju zobaczyłam ogarniętego już Nialla. Oboje zeszliśmy na dół do salonu. Był tam Louis i Hazz. Usiadłam obok Harrego, a obok Louisa, Niall.
-Coś cicho byliście. – Zaśmiał się Louis przez co dostał po głowie od Nialla.
-O tobie nie można tego powiedzieć, gdy jest tu El… Drzesz się jakby z Ciebie skórę zdzierali! – Krzyknął rozbawiony Niall na co wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Louis zrobił się cały czerwony.
-No ciekawych ja się rzeczy dowiaduję – Powiedziałam przez śmiech. – Aż się zapytam El czy to prawda.
-Dobra dajcie mu już spokój, bo się bidny zawstydzi – Zaśmiał się Harry
-Ok. A tak w ogóle to gdzie Roxi?  - Zapytałam.
-Na górze… Z Zaynem – Odpowiedział mi Hazz i pomachał zabawnie brwiami.
-Wiesz co ci powiem… JESTEŚ ZBOCZONY! – Krzyknęłam
-I dopiero to zauważyłaś? Serio?
-Nie, ale nie chciałam ci tego mówić. – Uśmiechnęłam się słodko. Po chwili usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam się, aby zobaczyć kim jest ten ktoś. Zobaczyłam moją przyjaciółkę oraz Zayna, którzy byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Uuuu… Coś się szykuje.
-Dobrze panowie… To który z was odwiezie nas do domu? – Zapytała Rox.
-Ja mogę – Powiedział Niall.
-Ok. To za minutę widzę cię gotowego przy wyjściu. – Powiedziałam i razem z moją przyjaciółką udałyśmy się w stronę wyjścia.
Niall pobiegł do swojego pokoju, bo nie ubrał skarpetek. Gdy wrócił my byłyśmy już gotowe. Chłopak ubrał buty i otworzył wielką szafę która stała obok drzwi. Zobaczyłyśmy w niej kilkadziesiąt fullcapów. Wow. Niall wziął jednego znich, po czym otworzył nam drzwi. We trójkę wyszliśmy z domu i udaliśmy się do garażu. Wsiedliśmy do białego audi r8, a po chwili jechaliśmy ulicami Londynu. Jadąc do naszego mieszkania ciągle śpiewaliśmy jakieś piosenki, przy okazji cały czas się wygłupialiśmy. Gdy byliśmy na miejscu Roxi krzyknęła, że musi siku i szybko pobiegła w stronę drzwi wejściowych. Zaśmiałam się, bo ona jestem hmmm… Idiotką? Tak to dobre określenie, ale ją kocham, bo w końcu to moja przyjaciółka. 
- Kiedy się znów widzimy? – Zapytał Niall.
-Nie wiem… W najbliższym czasie raczej nie, bo jutro jedziemy na święta do Polski, wiesz… Chcemy zobaczyć się z rodziną i w ogóle.
-Jasne, ja też jadę na Irlandii, więc byłoby ciężko, ale może spotkamy się w sylwestra? Co roku z chłopakami robimy mini imprezę, ale tylko dla nas i chłopaków z zespołu, teraz mogłybyście przyjść też wy.
-Świetny pomysł – Uśmiechnęłam się – To do zobaczenia – Spojrzałam, w jego cudowne niebieskie oczy. Chłopak zaczął przybliżać twarz do mojej, ale ostatecznie dał mi buziaka w policzek.
-Na razie – Powiedział chłopak po czym wsiadł do auta i odjechał.
Ja się zabije…

*Oczami Nialla*
No i czemu kurwa tego nie zrobiłem… Tak cholernie chciałem ją pocałować, ale nie mogłem… Nie chciałem się ośmieszyć... Po prostu nie chciałem zniszczyć tej przyjaźni.. Egh… Dlaczego jestem takim idiotą? Chłopaki mnie chyba wykastrują jak im powiem co zrobiłem… No nic, trzeba będzie to jakoś przeżyć. Po około 20 minutach dojechałem pod dom należący do One Direction. Wstawiłem auto do garażu i poszedłem do domu. Wszedłem do środka i od razu zaatakowali mnie moi przyjaciele. Krzyknąłem na cały dom żeby się uspokoili i że wytłumaczę im wszystko na spokojnie w salonie. Udaliśmy się do pomieszczenia i usiedliśmy ja, Zayn, i Liam na sofie, a Harry i Louis na siedzeniach. Powoli wytłumaczyłem im jak to było, a oni tylko się coraz bardziej załamywali i gdy skończyłem zaczęli mi bić brawo.
-Jesteś idiotą Horan… - Powiedział Louis.
-Daj mu spokój… Wiesz jaki on jest. Ciężko mu się przełamać w końcu odkąd istnieje 1D nie miał dziewczyny – Bronił mnie Liam.
-No tak, ale każdy z nas wie, że Ness mu się podoba, a on nic z tym nie robi i gdyby nie zauważył ona na w Polsce ma dwóch przyjaciół, który na pewno na nią lecą… - Mówił podenerwowany Hazz. – Chyba, że nie chcesz z nią być to znajdź sobie inną, ale szybko, bo inaczej Modest sam zacznie ci szukać dziewczyny, a chyba lepiej mieć taką z którą chcesz być, a nie z taką której nie znasz.. Wiesz, że oni zaczynają się już denerwować, a jak ich wkurzysz to dobrze nie będzie, więc…
-Harry skończ pieprzyć, bo ja już mam dość. – Przerwał mu Zayn -  Od kiedy to taki mądry jesteś? – Zapytał mulat.
-No bo gdybyś nie wiedział to wiem coś na ten temat. Modest już nie raz kazał mi się umawiać z dziewczynami których nie znałem – Odpowiedział. – Z resztą ty Zayn też coś powinieneś na ten temat wiedzieć. Gdyby Nie Modest nie byłbyś teraz z Perrie… I nie chcę, żeby on też musiał się męczyć, a skoro podoba mu się Vanessa, to lepiej żeby był z nią, bo przynajmniej ją wszyscy lubimy i dobrze znamy. – Skończył swój wywód.
-Dobra skończ..
-Nie, on ma racje. – Przerwałem Liamowi – Modest i tak już się denerwuje i dał mi czas do końca marca. Muszę spiąć tyłek i się ogarnąć. – Powiedziałem. – Liam, kiedy zaczynami trasę?
-20 stycznia i  w między czasie mamy kilka wywiadów, a kończymy 20 lutego, potem mamy wolne do kwietnia.
-No i super. Mam świetny plan – Uśmiechnąłem się.
-Słuchamy. – Powiedzieli wszyscy równo.
Zacząłem mówić, co mam w planach. Oczywiście Harry musiał wprowadzić kilka poprawek, ale były serio dobre. Zastanowiliśmy się z chłopakami jak wszystko zorganizować. W sumie pośpiechu nie było, ale zawsze lepiej pozałatwiać wszystko wcześniej i potem się nie przejmować, że czegoś się nie zrobiło. Zapowiada się ciekawy początek marca.

*Oczami Ness*
Cały czas się zastanawiałam, czy on naprawdę chciał mnie pocałować, czy może mi się zdawało. Nie wiedziałam co z tym zrobić, ale postanowiłam zostawić to w spokoju. Co będzie to będzie. Powoli dochodziła 20, a ja byłam padnięta jak nigdy. W sumie nie ma co się dziwić. W końcu wczoraj wróciliśmy z trasy i od razu była ta impreza. Nie, tak zdecydowanie nie da się żyć. Powiedziałam mojej przyjaciółce, że idę spać, ponieważ siedziałyśmy w salonie i oglądałyśmy pamiętniki wampirów. Udałam się do mojego pokoju. Z szafy wciągnęłam piżamę z myszką Miki, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic. Ubrałam się w moją piżamę, a ciuchy Nialla wrzuciłam do kosza na pranie oczywiście oprócz bluzy bo jutro mam zamiar w niej lecieć do Polski. Gdy byłam gotowa poszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku. Gdy już prawie zasypiałam usłyszałam wibracje mojego telefonu. Z zamkniętymi oczami sięgnęłam na szafkę nocną i odebrałam.
-Czego? – Zapytałam.
-No wiesz ty co… My Ciebie nigdy tak wrednie nie witamy… - Usłyszałam głos Alana.
-Chłopaki śpię. Gdybyście nie wiedzieli jutro o 10 lecę do polski na święta. – Powiedziałam.
-A no fakt. – Zaśmiał się Dan. – Dobra to śpij. Widzimy się jutro.
-Na razie. – Powiedziałam i odłożyłam telefon.
Po kilki niedługich minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
Następnego dnia obudziłam się chwilę przed ósmą. Wstałam z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy i oczywiście bluzę Nialla oraz zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam z łazienki i dokończyłam pakowanie walizki. Spojrzałam na zegarek. Było już po dziewiątej więc chwyciłam walizkę, a do ręki wzięłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Postawiłam walizkę w przedpokoju i poszłam po moją przyjaciółkę. Zapytałam czy jest już gotowa, a ona tylko pokiwała głową. Pomogłam jej z walizką, a po chwili czekałyśmy przed domem na taksówkę, która przyjechała po chwili. Pół godziny później Siedziałyśmy w samolocie. Włączyłam sobie muzykę i zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć. 
Na szczęście lot się nie dłużył i po ponad dwóch godzinach, który minęły bardzo szybko byłyśmy na lotnisku w Warszawie. Zaczęłam szukać wzrokiem rodziców Roxi, bo to oni mieli po nas przyjechać. Nagle zobaczyłam jaj brata, a obok jej rodziców. Udałyśmy się w stronę znajomych twarzy. Przywitałyśmy się i wszyscy poszliśmy do auta. Walizki zapakowałyśmy do bagażnika i usiadłyśmy na tylnich siedzeniach razem z Patrykiem. Dobrze, że mieszkamy niedaleko siebie. Rodzice mojej przyjaciółki wysadzili mnie przy moim domu, a sami pojechali kilka domów dalej. Chwyciłam rączkę mojej walizki i Poszłam w stronę drzwi wejściowych. Z torebki wyciągnęłam klucz i otworzyłam drzwi.
-Cześć mamo! – Wydarłam się na cały głos. Niby jestem z nią skłócona, ale myślę, że już wszystko poszło w niepamięć. Zawsze tak jest.
-Córcia! – Krzyknęła i przytuliła mnie. – Jak ci minął lot? – Zapytała.
-Dobrze – Uśmiechnęłam się. – Dobra idę do siebie. Chcę się rozpakować i w ogóle, w końcu zostaję to do dwudziestego ósmego – Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Rozpakowałam walizkę, a ciuchy schowałam do szafy.

Postanowiłam, że zadzwonię do chłopaków i się z nimi umówię, bo mieliśmy się dzisiaj spotkać. Wybrałam numer Alana i tak jak zawsze usłyszałam znane „Co tam Czika”. Powiedziałam, że jestem już w Polsce i czy nie chcieli by się spotkać. Oczywiście byli chętni na spotkanie jak zawsze. Umówiłam się z nimi za pół godziny w parku. Przebrałam się w jakieś bardziej wyjściowe ciuchy i krzyknęłam mamie, że wychodzę.  Po jakiś 10 minutach byłam w umówionym miejscu, a moich przyjaciół jeszcze nie było, więc poszłam do najbliższej lodziarni i kupiłam sobie lody czekoladowe, po czym usiadłam obok fontanny. Nagle usłyszałam za mną kroki, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Gdy osoba która chciał mnie wystraszyć była wystarczająco blisko, odwróciłam się i krzyknęłam głośno „Buuuu”. Alan i Dan odskoczyli przestraszeni na metr, a ja zaczęłam się śmiać. Chodziłam z chłopaki po Warszawie i nadrabialiśmy stracony czas.. Moi przyjaciele opowiadali mi co się zmieniło , czym się zajmują. Oczywiście wiedziałam to, ale teraz wyjaśnili mi dokładniej. Natomiast ta opowiedziałam im jak dokładnie spotkałam 1D. Dlaczego pojechałam z nimi w trasę i w ogóle co u mnie. Naprawdę się za nimi stęskniłam. W końcu nie widziałam ich kilka miesięcy. W między czasie byliśmy na gofrach i w naszych tak zwanych „miejscówkach”. Po kilku godzinach do Dana zadzwoniła ich mama i kazała im wracać bo muszą jej w czymś tam pomóc. Więc pożegnałam się z chłopakami, a sama ruszyłam na zakupy. Chciałam kupić sobie coś w Polce, bo w szafie mam prawie same ciuchy angielskie. Poszłam do centrum handlowego. Gdzie kupiłam sobie zestaw 1D. Pomyślałam, że chłopakom się spodoba. Po długim i wyczerpującym dniu wróciłam do domu. Od razu poszłam do mojego pokoju.  Wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam moją piżamę. Zmyłam makijaż i wróciłam do mojego pokoju. Położyłam się do łóżka, a po chwili zasnęłam. 


________________________________
No więc jest rozdział 9! Jak wam się podoba? Bo według mnie nie jest zły, ale mógłby być lepszy. :D
Chciałam wam podziękować za 6000 wyświetleń! To naprawdę dużo zważając na to, że to dopiero 9 rozdział. Jesteście naprawdę świetni! <3
Dobra nie będę się rozpisywała,b o pewnie i tak nikt tego nie czyta XD
Tak więc do następnego! :*

Czytasz = Komentujesz! 

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 8.

*Dwa miesiące później*
Dziś jest 4 grudnia, co oznacza, że lecimy do Ameryki południowej. Co się działo, przez te miesiące? Oczywiście koncerty, wywiady odwiedziła mnie Roxi i w sumie wczoraj wyjechała, bo mieliśmy kilka dni wolnego. Jej przyjazd to był taki prezent dla mnie od chłopaków. Byłam im bardzo wdzięcz, bo w końcu mogłam z kimś pogadać po polsku. Oprócz tych rzeczy były jeszcze imprezy, a z imprezami wiąże się skandal… Hary zwymiotował na taksówkarza, który na drugi dzień poszedł z tym do gazety. Później okazało się, że ktoś zrobił mu zdjęcie i teraz w całym Internecie są zdjęcia Hazzy który rzyga.  Właśnie siedzimy z chłopakami w samolocie i gadamy o powrocie do domu. Jeszcze tylko 10 koncertów i wracamy.
*20 grudnia*
Dzisiaj wracamy do domu. Właśnie wracamy z ostatniego wywiadu w trasie. Był to wywiad radiowy, więc chłopcy odpowiedzieli na kilka pytań i na tym się skończyło. Teraz jedziemy do Hotelu po rzeczy, które spakowaliśmy z samego rana, bo dochodzi już 19, a o 20:15 mamy samolot.   Gdy byliśmy na miejscu od razu pobiegliśmy do pokoi, wzięliśmy swoje walizki, które po chwili zabrali nasi ochroniarze. Tym razem bez rozdawania autografów wsiedliśmy do busa i ruszyliśmy na lotnisko. Po około 30 minutach dojechaliśmy na miejsce. Głupie korki. Samolot wynajęty przez one Direction już czekał, więc pozostało nam tylko wejście na pokład. Gdy każdy siedział na swoim miejscu to w końcu mogliśmy zapomnień o wielkiej sławie i pomyśleć o rodzinie. Każdy z nas zaczął rozmyślać, no może oprócz Harrego i Nialla, ponieważ oboje pogrążyli się w rozmowie. Lot ma potrwać około 15 godzin z przesiadką w Portugalii. Postanowiłam, że się zdrzemnę, więc położyłam głowę na ramieniu Liama, a po chwili zasnęłam.
***
Gdy się obudziłam od razu wybuchnę łam śmiechem. Harry, Niall i Louis Tańczyli jak debile to Anakondy Nicki Minaj. Przez mój śmiech obudziłam Zayna i Liama. Chłopcy spojrzeli na mniej jak na debilkę, ale gdy wskazałam palcem na tym debli to i oni wybuchnęli śmiechem.
-No i co się śmiejcie?! Jak umiecie lepiej to pokażcie, a nie… - Powiedział zły Hazz.
-Ja bym pokazała, ale nie chcę was pogrążyć. – Zaśmiałam się.
-A ja nie będę robił z siebie idioty- Powiedział nasz Daddy.
-Bez komentarza… Idę zadzwonić do Perrie żeby przyszła na lotnisko, bo za godzinę mamy przesiadkę, co oznacza, że za 4 godziny będziemy na miejscu.
-Nie dzwoń teraz debilu.. Przecież u niej jest gdzieś 6 rano.
-Wiem i wiem też, że na 6 ma być w studiu.
-No chyba że tak.
Powiedział Liam, a jego przyjaciel wybrał numer do dziewczyny i to nie była rozmowa jak normalnej pary tylko bardziej oschła tak jakby, nie interesowało go czy przyjdzie czy nie, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Jak będzie chciał powiedzieć o co chodzi to mi powie. Może kiedyś po pijaku to  niego wyciągnę, ale nic na siłę. Tak jak chłopcy powiedzieli po 4 godzinach wysiadaliśmy na lotnisku w Londynie. Od razu wsiedliśmy do auta które czekało przed lotniskiem. Oczywiście nie obyło się, bez gorącego przywitania Perrie i Zayna. Blondynka jechała razem z nami.
-To co widzimy się dzisiaj wieczorem? – Zapytałam gdy ruszyliśmy.
-Jasne i weź Roxi ze sobą. – Odpowiedział mi Lou
-Nigdy bym na to nie wpadła Louis… - Powiedziałam sarkastycznie.
-No wiem dlatego Ci przypomniałem.
-Debil – Zaśmiałam się.
-Ej!
-Oj zamknij się!

-Dobra Koniec! – Krzyknął Liam.
Po kilku minutach wyliśmy pod moim domem. Zdziwiło mnie, że Perrie ani razu się nie odezwała, tylko przez całą drogę grała na telefonie, albo pisała z kimś sms. Pożegnałam się z chłopakami nie licząc Liama któremu jako jedynemu chciało się podnieść tyłek i wziąć moją walizkę. dżentelmeni kuźwa… Razem z Daddym udaliśmy się do mojego mieszkania.
*Oczami Nialla*
-To co mamy kilka godzin na zrobienie imprezy stulecia – Zaśmiałem się gdy Liam wrócił do auta.
-Chciałeś powiedzieć tysiąclecia – powiedział Hazz.
-Dobra to ustalmy, kto czym się zajmuje. – Liam Klasnął w ręce.
-Ja mogę zająć się alkoholem i jakimiś przekąskami – Powiedziałem
-Dobra to ja Ci pomogę, żebyś się nie przemęczył – Uśmiechnął się mulat, gdy Perrie wysiadła pod swoim domem.
-Ok. Ja Lou i Liam ogarniemy gości, wiecie… Jak impreza stulecia to przynajmniej jakieś 150 osób.
-No pewnie! – Powiedziałem gdy wyszliśmy auta i weszliśmy do naszego domu.
Z Zaynem umówiłem, że pół godziny w garażu. Poszedłem do swojego pokoju i walnąłem się na łóżko. Poleżałem chwilkę, ale stwierdziłem, że jak mam zaraz jechać do sklepu to trzeba się ogarnąć. Podniosłem swój tyłek i ruszyłem do łazienki. Wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic, po czym ubrałem się w czarne rurki, beżową koszulkę. Zszedłem do przedpokoju, ubrałem moje białe Supry i udałem się do garażu. Z szafki na klucze wziąłem klucze do mojego auta i usiadłem na miejscu dla kierowcy. Po kilku minutach przyszedł mój przyjaciel, więc odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę najbliższego sklepu. Po koło 20 minutach byliśmy na miejscu. W sklepie rozdzieliłem się z przyjacielem. Ja poszedłem po przekąski, a Zayn po alkohol. Umówiliśmy się za pół godziny przy aucie. Najpierw poszedł do alejki z chipsami i wziąłem kilka paczek o różnych smakach. Później udałem się po jakieś pianki, bo może później zrobimy ognisko czy coś… Nidy nie wiadomo co nam wpadnie do tych mózgów. Wziąłem jeszcze cztery paczki paluszków, po czym ruszyłem do kasy. Zapłaciłem za zakupy i poszedłem do mojego samochodu, przy którym stał mulat a obok niego trzy skrzynki piwa, kilka butelek whisky, i karton, w którym najpewniej była wódka. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną do domu w którym byliśmy po prawie godzinie, bo nie wiadomo skąd zrobiły się mega wielkie korki.
-Siema Ed! – Powiedziałem razem z Zaynem gdy zobaczyliśmy naszego rudego przyjaciela.
-Cześć Nialler. I witam DJ Zayn – Przybył mi żółwika, a mulatowi uścisnął dłoń.
-Hazz znów cię wykorzystuje, do ciężkiego zapraszania gości? – Zapytałem.
-Tym razem o dziwo kazał mi tylko powiedzieć kogo ma zaprosić, ale SMS napisał sam. Aż dziwne. – Zaśmiał się.
-Nie wierzę, że sam coś napisał… On jedyne co umie to wyrywać laski, a no i śpiewać. – Powiedział Zayn.
-A jednak i powiem wam, że nawet dobrze to napisał, no może po za kilkoma błędami ortograficznymi, które poprawiłem, ale tak to było dobrze.
-Uffff… Już myślałem, że wysłał to zaproszenie z błędami. – Powiedziałem – To na którą wszystkich zaprosił?
-Na 20, więc jeszcze sporo czasu. – Odpowiedział nasz przyjaciel.
-Masz rację, ale chyba czas zabrać się za sprzątanie tego syfu. – Zaśmiał się Zayn.
*Oczami Ness*
Gdy tylko weszłam do mogę mieszkania, od razu rzuciła się na mnie Roxi, która prawie płakała ze szczęścia, ale w sumie to ja też.
Tak bardzo za nią tęskniłam. Po mega długim przywitaniu, oznajmiłam mojej przyjaciółce, że na 20 19 ma być gotowa, bo o 20 mamy być u chłopaków na imprezie. Jej zachowanie było takie jak zawsze, czyli piszczała jak debil i w ogóle, ale co ja mogę… Oczywiście przy chłopakach zachowywała się w miarę normalnie, ale w domu, to był po prostu koniec mojego życia. Cały czas 1D to, 1D tamto i tak w kółko, szału można dostać. Była już 11, ale postanowiłam położyć się jeszcze na jakieś dwie godzinki, bo jestem padnięta po podróży. Powiedziałam mojej przyjaciółce, że idę się kimnąć, po czym udałam się do mojego kochanego pokoiku. Weszłam do środka i pierwsze co zrobiłam to położyłam się na łóżku, a po chwili zasnęłam.
***
Obudziłam się koło 16. Boże miałam spać dwie godzinki, a nie pięć.. Szybko wstałam z łóżka po czym wzięłam jakieś fajne ubrania naimprezę i poszłam pod prysznic. Weszłam do kabiny, a po kilku sekundach poczułam jak po moim ciele spływają gorące kropelki wody. Umyłam się truskawkowym żelem pod prysznic, po czym wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Podeszłam do lustra, przejrzałam się i zmyłam makijaż, który miałam chyba od wczoraj. Zrobiłam nowy , który był bardziej wyrazisty i w sumie ładniejszy. Gdy skończyłam ubrałam się w przyszykowane wcześniej ciuchy i byłam gotowa. Pomału dochodziła 18, wiec postanowiłam pomóc w przyszykowaniach mojej Przyjaciółce, która na pewno nie wie w co się ubrać. Weszłam do jej pokoju  i tak jak myślałam… Zastałam Roxi w serce ubrań. Zaśmiałam się cicho po nosem.
-Pomóc ci? – Zapytałam, a ten down od razu się na mnie rzucił.
-Tak błagam, bo nie wyrobię tutaj…
-Dobra to idź do łazienki i weź prysznic, a ja ci coś wybiorę. – Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję! – Krzyknęła i pobiegła do łazienki.
Zanim zaczęłam szukać dla niej cuchów, to najpierw je poskładałam i włożyłam do szafy. Gdy wszystko było na swoim miejscu zaczęłam wybierać jakiś ogarnięty zestaw, który położyłam na łóżku i usiadłam obok. Po 10 minutach moja przyjaciółka wyszła owinięta ręcznikiem, wzięła ciuchy i wróciła do łazienki, żeby się przebrać. Była już 18:30, a muszę jej zrobić jesz makijaż. Zapukałam do drzwi łazienki, a po chwili usłyszałam ciche „wejdź”, więc weszłam do środka. Zobaczyłam moją przyjaciółkę, która walczyła z kucykiem, ale wyszedł jej naprawdę ładnie. Od razu posadziłam ją na siedzeniu i wzięłam jej kosmetyki. Zrobiłam jej nie mocny makijaż, ponieważ nie pasują jej takie czarne oczy czy w ogóle jakieś bardzo ciemne kolory. Gdy skończyła było po 19, więc zadzwoniłyśmy po taksówkę, która przyjechała po 10 minutach. Zjechałyśmy windą na parter i wyszłyśmy przed budynek. Wsiadłyśmy do auta, które na nas czekało i podałyśmy adres. Po dłuższej chwili wyliśmy na miejscu, więc zapłaciłam taksówkarzowi, po czym obie udałyśmy się do drzwi. Zapukałam, ale nikt nie otwierał, więc nacisnęłam klamkę. Było otwarte. Uchyliłam drzwi szerzej i zobaczyłam totalną załamkę. Niall tańczył jakiś dziwny krok, Liam próbował go uspokoić. Harry nosił Na plecach Louisa, który krzyczał, że ma swoją motorówkę. Natomiast Zayna nigdzie nie było. Może siedział w swoim pokoju.
-Spokój! – Krzyknęłam a 4/5 1D na mnie spojrzało.
Przywitałam się z nimi gdy już się uspokoili, a po kilkunastu minutach zaczęli się schodzić goście. Poznałam Eda Sheerana, Taylor Swift i wiele innych gwiazd. WOW! Z poznania Eda cieszyłam się najbardziej, bo jego fanką jestem od bardzo dawna i szczerze, to się sądziłam, że kiedykolwiek go spotkam. Po godzinie, w domu 1D było ze 100 osób a poznałam osobiście, może z 20.
 Wszyscy tańczyliśmy i oczywiście piliśmy. Gdy byliśmy wszyscy już nieźle wstawieni, poszliśmy na dwór, bo Liam powiedział, że mają dla wszystkich przyszykowany pokaz fajerwerk, więc ludzie z imprezy wyszli na dwór, a ja oczywiście razem z nimi. Roxi zgubiłam już na początku, gdy poleciały pierwsze dźwięki trochę głośniejszej muzyki niż powinna. 
Pokaz był na prawdę super, wszyscy klaskali, albo się darli jak debile. Po skończonym „seansie” wróciliśmy do środka. Po chwili poczułam szarpnięcie w stronę pokoi chłopaków. Zobaczyłam, że ciągnie mnie pijany Hazz. Po niedługim marszu doszliśmy do pokoju Louisa, w którym zobaczyłam Nialla, Zayna, Elenaor, Liama, Eda, Roxi i oczywiście Louisa. Siedzieli do okoła, a na środku butelka. Ocho… No to zapowiada się ciekawie.
-Znalazłem naszą zgubę! – Krzyknął pijany Hazz.
-Harry… Nie pij już więcej. – wybełkotałam.
-Ty też. – Zaśmiał się i usiadł między Zynem a Liamem.
-Nie mądruj się! – Powiedziałam i zajęłam miejsce, Miedzie Niallem, a Louisem.
-To co zaczynamy? – Zapytał , w sumie to trzeźwy Liam.
-Jasne! Dobra skoro przyszłam ostatnia to ja kręcę! – Krzyknęłam i zabrałam butelkę. Zakręciłam i wypadło na Zayna – Pytanie czy wyzwanie?
-Na początek pytanie.
-Dobra to Kochasz Liama?
-No jasne! Liam mordo ty moja! – Krzyknął i wysłał przyjacielowi buziaka.
-Dobra kręć debilu – Zaśmiał się Daddy. Zayn zakręcił i wypadło na Roxi.
-Pytanie czy zadanie?
-A ja polecę ostro i chcę zadanie.
-Pocałuj ścianę z języczkiem. – Zaśmiał się Zayn.
-Louis… Mam nadzieję, że nic dziwnego się na tych ścianach nigdy nie znalazło.
-Chyba nie, ale nie jestem pewny.
-Fuuu! – Krzyknęła moja przyjaciółka, ale wykonała zadanie.
-Ok. teraz ja. – Powiedziała i wzięła butelkę. Zakręciła i wypadło na Elenaor. – Pytanie czy wyzwanie?
-Ja chcę pytanie. – Odpowiedziała.
-Ile chcesz mieć w przyszłości dzieci?
-Dwójkę, ale boję się, że mu coś strzeli do głowy i będzie chciał mieć całą drużynę piłkarską. – Zaśmiała się, a wszyscy razem z nią.
-Wiesz, że podsunęłaś mi właśnie świetny pomysł? – Zapytał złośliwie Louis.
-O nie.. – Dziewczyna złapała się na głowę.
-Dobra kręć, a nie się załamujesz. – Zaśmiałam się. Dziewczyna zakręciła i wypadło na Liama.
-Zadanie. – Powiedział szybko chłopak.
-Ok… To idź do gości i powiedz, że przyjechała policja, a później powiedz, że żartowałeś.
-Jezu, El.. Nic głupszego wymyślić nie mogłaś? – Zapytał.
-Jakoś dzisiaj nie mam weny. – Zaśmiała się. Chłopak zszedł na dół i wziął mikrofon. Zaczął krzyczeć, że policja jedzie, a wszyscy goście zaczęli uciekać. Po chwili zamieszania krzyknął, że to tylko żart i że przeprasza. Wszyscy wróciliśmy do pokoju Louisa prawie płacząc ze śmiechu. – To było dobre Daddy. Teraz ty kręcisz.
-Nigdy więcej nie będę brał od ciebie pytań! – Powiedział głośniej chłopak i zakręcił butelką, która wskazała Nialla. – No więc Niallerku… Pytanie, czy wyzwanie? – Zapytał
-Dawaj wyzwanie. – Zaśmiał się chłopak.
-Dobra… W takim razie pocałuj Ness. – Powiedział chłopak.

O Kurwa…

_______________________________
No hej! <3
Witam was w nowym rozdziale! Jak się wam podoba? Bo mi nie za bardzo :(
Chciałam wam podziękować, za trzy Komy pod poprzednim rozdziałem! Wow... Dopiero wróciłam, a tu taka niespodzianka, szczerze myślałam, że nikt nie będzie komentował, więc nawet nie wiecie jak się cieszę! :D
Jeszcze raz wam bardzo dziękuję! <3
Tak więc piszcie jak się wam podoba i do następnego! :*
PS. Przepraszam was za błędy, ale nie sprawdzałam tego rozdziału :(


Czytasz = Komentujesz!


sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 7.

Zaczęłam się śmiać razem z Lou, która stała obok. Na scenę wbiegły dwie fanki i zaczęły się przytulać do chłopaków. Jedna z nich do Harrego, a druga do Nialla. Miny chłopców w tym momencie były bezcenne. Farbowany stał przerażony jak jakiś debil i czekał aż ochrona zabierze dziewczynę. Natomiast Loczek na początku stał zdezorientowany, a potem uwolnił się z jej uścisku i zaczął biegać po scenie jak idiota krzycząc ratunku. 
Od śmiechu zaczął mnie już boleć brzuch. Gdy obie fanki zobaczyły, że na scenę wbiegła ochrona, od razu zaczęły uciekać. Po kilku sekundach dziewczyny zostały zabrane ze sceny i zaprowadzone za kulisy. Gdy koło nas przechodziły usłyszałam, że mówią coś po francusku. Później już nie było takich wtargnięć, a 1D mogli spokojnie dokończyć koncert. Po półtorej godzinie piosenek i mojego układu, chłopcy pożegnali się z widownią i zeszli ze sceny. Od razu pobiegli się przebrać w ciuchy w których przyjechali. Po niedługiej chwili wrócili.
-No i jak się podobało Lou? – Zapytał Hazz.
-Jeśli to ona wymyśliła ten układ i wy się go nuczyliście w miesiąc to naprawdę było świetnie! – Krzyknęła podekscytowana.
-Jestem z was dumna chłopaki, ale wiedziałam, że przerwano wam ten układ w pewnym momencie. – Powiedziałam i razem z dziewczyną która stała obok zaczęłam się śmiać.
-Ej to nie było śmieszne! – Krzyknęli równo Niall i Hazz.
-Emmm… wiecie… To było śmieszne – Powiedzieli chłopaki i też zaczęli się śmiać.
-Pff! Foch! – Krzyknął Blondyn.
-Oj Horanku Nie fochaj! Bo nam smutno będzie. – Powiedziałam po czym podeszłam do niego i poczochrałam mi włosy. – Już ci przeszło?
-Przejdzie za paczkę żelków.
-No to Liam lecisz po żelki! – Krzyknął Zayn.
Payne przewrócił oczami i powiedział, że w hotelu mu kupi. Po chwili przyszedł ochroniarz i powiedział, że auto już na nas czeka, więc wszyscy biegiem ruszyli w stronę tylnego wyjścia stadionu, a po chwili siedzieliśmy już w busie. Auto ruszyło, a po 10 minutach byliśmy pod hotelem przed którym stało ze 100 fanek… Jak one tu tak szybko dotarły ze stadionu ja się pytam?!  Ja weszłam do hotelu i udałam się od razu do mojego pokoju. Natomiast chłopcy zostali jeszcze i rozdawali autografy. Weszłam do pomieszczenia, po czym podeszłam do mojej walizki i wyciągnęłam z niej piżamę. Poszłam do łazienki, rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę i na swojej skórze poczułam kropelki ciepłej wody, które spływały po moim ciele. Szybko się umyłam i wyszłam z kabiny. Podeszłam do lustra i zmyłam makijaż, po czym umyłam zęby. Gdy skończyłam ubrałam się w piżamę, a ciuchy schowałam z powrotem do torby. Udałam się do łóżka, ponieważ byłam zmęczona a jutro o 10 mamy samolot. Położyłam się i przykryłam kołdrą, a po kilku minutach odpłynęłam w krainę Morfeusza.
***
Obudziłam się chwilkę po 8, więc miałam sporo czasu no ogarnięcie się. Wstałam z łóżka po czym wzięłam sobie czyste ciuchy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy skończyłam się myć, ubrałam się w przyszykowane wcześniej ubrania. Zrobiłam lekki makijaż który składał się z podkładu, tuszu i kredki do oczu. Gotowa wyszłam z łazienki, po czym wyszłam z pokoju i spakowałam swoją piżamę do walizki którą od razu zamknęłam. Zaczęłam bawić się telefonem i zastanawiałam się dlaczego jest tak cichu w już pięć po dziewiątej, a o 9:40 jedziemy na lotnisko. Udałam się więc do pokoju obok, który okazał się być pokojem Nialla. Zapukałam, ale chłopak nie otworzył więc weszłam sama. Zobaczyłam blondyna który jeszcze smacznie spał.
-Horan! – Krzyknęłam przez co chłopak spadł z łóżka a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie strasz mnie więcej… Błagam – Powiedział łapiąc się za serce, po czym wrócił z powrotem do łóżka.
-Niall debilu stawaj za jakieś 30 minut musimy być na lotnisku!
-Co?! – Chłopak zerwał się i niczym struś pędziwiatr wziął swoje ubrania i pobiegł do łazienki co wywołało u mnie napad śmiechu. Chwila.. Skoro Niall spał… To znaczy że pozostali też!
Zaczęłam biegać od pokoju do pokoju i budzić chłopaków, a co mnie w tym wszystkim zaskoczyło? Że Liam też spał… Ciekaw co oni wczoraj w noc robili, że rano nie mogli się obudzić, chociaż nie... Nie chcę wiedzieć.  Gdy wszystkich obudziłam poszłam do swojego pokoju. Jeszcze raz sprawdziłam czy na pewno wszystko spakowałam. Kiedy byłam pewna że mam już wszystko, usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się telefonem który był podłączony do ładowania, ponieważ zapomniałam nastawić go wieczorem.  Po około 25 minutach grania, do mojego pokoju wparował Niall.
-Jesteś gotowa? – Zapytał – Bo auto już czeka i musimy iść.
-Jasne, chodźmy – Powiedziałam i wstałam z łóżka. Odłączyłam ładowarkę od kontaktu i wsadziłam ją do torby podręcznej, a telefon schowałam do kieszeni. Zanim się zorientowałam, ani Horana, ani mojej walizki, więc wzięłam moją torbę i wyszłam na korytarz. Chłopcy stali przy windzie która najwidoczniej zaraz miałam przyjechać.
-Co tam śpiochy? – Zapytałam gdy do nich podeszłam. Cicho zachichotałam.
-Ej to nie jest śmieszne! Gdyby nie ty to prawdopodobnie dzisiejszy koncert by się nie odbył bo byśmy zaspali. Już widzę te nagłówki w gazetach. „SKANDAL! One Direction odwołało koncert, ponieważ zaspali na samolot!” – Powiedział Liam. – A wierz mi… Nie chcielibyśmy mieć potem do czynienia z Paulem, bo najnormalniej w świecy by nas zabił.
-Oj nie przesadzaj… Przecież on nie jest taki zły – Powiedziałam, a drzwi do winy się otworzyły, więc weszliśmy do środka. – Jest miły i jeszcze nie słyszałam, żeby krzyczał. – Zakończyłam.
-Spoko.. Masz jeszcze ponad dwa miesiące i przekonasz się, że jest straszny, a nawet gorszy! – Powiedział Niall.
-I wręcz trzeba się go bać… - Dokończył za Blondyna Zayn.
-Przesadzacie. - Odpowiedziałam. – A tak na marginesie, to macie dziś próbę dźwięku czy nie?
-Nie to tylko taki jeden dzień żeby ludzie który dla nas pracują wiedzieli jak ustawić głośność. Widzicie… Jestem mądry! – Krzyknął Louis, a drzwi od windy się otworzyły i ludzie przechodzący obok dziwnie się na nas popatrzyli.
-Nie Louis… Nie jesteś mądry. – Pokiwałam z rozbawieniem głową.
-Nie znasz się… - Odpowiedział i udał obrażonego. Dałam mu buziaka w policzek.
-Już Ci przeszło? – Zapytałam
-No oczywiście – Zaśmiał się, a ja razem z nim. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na lotnisko.
Droga na lotnisko minęła zaskakująco szybko. Jak zawsze przed lotniskiem było miliony fanek, ale nic sobie z tego nie robiłam. Szybko udałam się do środka razem z jednym z ochroniarzy z lotniska i tam czekałam na chłopców. Z tego co wiem to jutro Chłopcy mają wywiad a Berlinie, więc będzie zabawnie. Mam nadzieję że tym razem nie wymyślą nic głupiego tak jak ostatnim razem… Całe 1D dołączyło do mnie po kilku minutach, bo wiedzieli, że zaraz spóźnią się na samolot. Po kilku minutach siedzieliśmy w tym samym samolocie co wczoraj czekając na start. Ja usiadłam na tej kanapie co wczoraj, obok mnie siedział Niall i Hazz, a na fotelach Liam i Zayn.
-No więc tak wygląda wasze życie. Prawie połowa w Autobusie, albo samolocie?
-Może nie połowa, ale jedna trzecia to na pewno. Jednak nie jest tak źle jakby się mogło wydać. Wiesz… Lepiej jest podróżować z kimś mi mieć z kim pogadać, niż samemu siedzieć w samolocie i nic nie robić. – Powiedział Liam. – Niektóre gwiazdy przez to wariują.
-Też bym zwariowała.. Albo szlag by mnie trafił. Jedno z dwóch. – Zaśmiałam się chłopcy razem ze mną. – A tak w ogóle to ile zajmie nam lot? – Zapytałam gdy samolot wystartował.
-Koło godziny. Potem jedziemy do hotelu i możemy pójść na miasto. No oczywiście z ochroniarzami… Bo co to za ży… - Mówił Zayn, ale Niall mu przerwał.
-Liam! Miałeś mi kupić żelki! – Krzyknął, a wszyscy w samolocie zaczęli się śmiać.
-Kupię Ci jak tylko dolecimy… Jezu… Czasem się Ciebie boję Niall… - Powiedział,  Niall nadal udawał obrażonego.
-Niallerkuuu.. Nie fochaj  - Przytuliłam chłopaka – Przecież takie rzeczy się zdarzają i nie ma co się fochać.
-Ja wiem, ale dla żelek zrobię wszystko! – Wydarł się na cały samolot.
-No i wszystko jasne – Zaśmiał się Zayn. – On po prostu chce żelki. – Powiedział, a wszyscy cicho zachichotali.
Po godzinie, która ciągnęła się w nieskończoność wylądowaliśmy w Niemczech. Na lotnisku było to samo co zawsze i ja naprawdę nie wiem jak oni wytrzymują te piski. Boje się, że sama niedługo ogłuchnę. Ochroniarz chłopaków zaprowadził mnie do auta i kazał tam czekać na 1D. Usiadłam na fotelu przy oknie i czekałam. Zjawili się po może 20 minutach.
-To co szybko się ogarniemy i idziemy na miasto? – Zapytał Liam gdy wszyscy już siedzieli na swoich miejscach.
-Jasne – Odpowiedzieliśmy chórem. Jezuu… Zaczynam się o siebie martwić.. Zaczynam gadać równo z nimi!
Do Hotelu jechaliśmy jakie 15 minut. Odebraliśmy klucze do naszych pokoi i weszliśmy do nich. Tym razem do dyspozycji mieliśmy całe 11 piętro. Było to 5 pokoi w tym jedno dwu osobowe. Więc Hazz spał z Louisem, a reszta miała swoje pokoje. Poszłam do odpowiedniego pomieszczenia, a po chwili obsługa przyniosła mi Moją walizkę, więc Poszłam wziąć prysznic, i przebrałam się w jakieś bardziej ogarnięte ciuchy. Gdy byłam gotowa wyszłam z mojego pokoju i udałam się do pokoju blondyna. Zapukałam do drzwi, ale znowu nikt nie otworzył, więc weszłam sama. Chłopak leżał już przebrany na łóżku i słucham muzyki na słuchawkach. Więc podbiegłam do łóżka i rzuciłam się na niego.
-AAAAAAAAAAA! – Krzyknął przerażony Niall, a ja zaczęłam się śmiać. – Dobra to się robi straszne… Możesz mnie przestać tak straszyć, bo niedługo zacznę się bać hotelowych pokoi! – Wydarł się co wywołało u mnie kolejny napad śmiechu przez co do pokoju farbowanego przybiegła cała czwórka, a ja nadal się śmiałam.

-Co jej jest? – Zapytał Zay, a blondyn wzruszył ramionami.
-Hhhhahhhaha! – Zaśmiałam się jeszcze głośniej gdy spadłam z łóżka.
-Zaczynam się o nią poważnie martwić. Coś myślę, że to my jej zaszkodziliśmy. – Powiedział Niall.
-Może by ją tak odseparować? – Zapytał Louis przez co zaczęłam się śmiać jeszcze głośniej, aż zaczął mnie boleć brzuch. Po kilku minutach się uspokoiłam.
-O Jezu.. mój brzuch… - Powiedziałam i położyłam się na dywanie obok łóżka na którym nadal leżał blondyn. – Co się tak patrzycie? Ducha zobaczyliście czy co? – Zapytałam.
-Nieee, ale zaczynamy się o ciebie bardzo martwić. – Odpowiedział na moje pytanie Louis.
-Ja też, bo nigdy nie miałam napadów śmiechu – Powiedziałam nadal cicho chichocząc. – Dobra, chodźmy zobaczyć miasto, bo zaraz zacznie mi bardziej odwalać – Wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju. – No co tak stoicie… Za minutę widzę was przy wejściu gotowych do wyjścia. – Powiedziałam a oni dziwnie na mnie popatrzyli, ale wyszli z pokoju, a ja udałam się do swojego.
Wzięłam telefon i torebkę, po czym wyszłam na korytarz, że czekali już chłopcy no i oczywiście trzech ochroniarzy. Normalka. Wyszliśmy z pokoju i zaczęliśmy chodzić ulicami Dusseldorfu. Po kilku godzinach zwiedzania i chodzenia po sklepach wróciliśmy do hotelu. Chłopcy poszli do swoich pokoi, żeby chociaż trochę ogarnąć się, a ja po prostu wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w jakieś ogarnięte ciuchy. Gdy byłam gotowa wzięłam swoją komórkę i zaczęłam się nią bawić. Po około pół godzinie przyszli do mnie chłopaki i powiedzieli, że możemy już iść, więc wstałam z wygodnego fotela i ruszyłam w stronę windy, przy której czekało tym razem dwóch ochroniarzy. Wyszliśmy z budynku w którym tymczasowo mieszkamy i wsiedliśmy do auta. Oczywiście nie obyło się bez rozdawania autografów. Po pięciu minutach dojechaliśmy na wielką halę z której było słychać głośną muzykę. Grał właśnie suport 1D. Tylnim wejściem dostaliśmy się za kulisy, gdzie chłopcy od razu zniknęli, bo porwała ich Lou, która musiała zrobić im makijaż. Po piętnastu minutach wrócili do garderoby. Przebrali się w przyszykowane wcześniej przez stylistki ciuchy i rozsiedli się na sofie obok mnie. Pogadaliśmy chwilę na temat tego, że jutro o 7 musimy być gotowi, bo jutro nie lecimy samolotem tylko jedziemy busem, który należy do 1D. Po krótkiej rozmowie cała piątka wyszła na scenę i dała świetny koncert.
 Dwie długie godziny ciągnęły się niemiłosiernie, ale jakoś to wytrzymałam. Tym razem koncert odbył się bez wlatujących na scenę fanek i w ogóle przebiegł tak jak miał. Od razu po wielkim show wróciliśmy do hotelu i poszliśmy spać. Zanim się położyłam umyłam zęby i zmyłam makijaż. Później udałam się do łóżka, a po kilku nie długich minutach odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
Następnego dnia wstałam o 5:50, więc poszłam obudzić chłopaków na wypadek, gdyby okazało się, że nie nastawili budzików. Okazało się, że tylko Liam o tym pomyślał, no ale co się dziwić… Tylko on w tej bandzie debili jest w miarę rozsądny. Gdy wróciłam do swojego pokoju, wzięłam prysznic i ubrałam jakieś wygodne ciuchy. Spakowałam moje rzeczy do walizki i wystawiłam ją przed drzwi. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 6:55.
-Chłopaki! Musimy iść! – Krzyknęłam gdy stałam na korytarzu. Od razu cała piątka wyleciała ze swoich pokoi i ruszyli do windy. Niall Po drodze zabrał moją walizkę. – Dzięki – Powiedziałam, a on tylko skinął głową.
-To co gotowa zobaczyć nas ulubiony busik? – Zapytał Hazz.
-Taaak? Chociaż nie martwię się, że tam jest jeden wilki burdel, bo znając was to…
-Spokojnie jest czyściutko. Wiesz muszą po nas trochę posprzątać. –Powiedział szybko Louis.
-No to mnie uspokoiłeś. – Parsknęłam śmiechem.
Wyszliśmy windy i ruszyliśmy w stronę drzwi. Przed wejściem do hotelu stał wielki autobus. Chłopcy zanieśli walizki do bagażnika i wrócili, żeby rozdać autografy. To po prostu niewiarygodne, że mimo tak wczesnej pory jest tu tyle fanek... Weszłam do środka i stanęłam jak wryta. To było piękne. Usiadłam na wielkiej sofie i czekałam na 1D. Po chwili cała piątka wbiegła do środka i rozwalili się obok mnie.
-I co? Podoba się? – Zapytał Louis.
-Jest świetnie. – Powiedziałam, a autobus ruszył.

No, więc Berlinie… Szykuj się!
_______________________________
Więc oto i jest rozdział 7!
Mam nadzieję, że się wam podoba :) Następny już jest gotowy, więc myślę, że niedługo się pojawi. A teraz miłego czytania i do następnego! :D



Czytasz = Komentujesz!